Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

stowarzyszenia, spółki — miasto nie mogłoby nigdy dokonać tej przebudowy ani tak dobrze, ani tak szybko.
Odwrócił się i z pewnym rodzajem brutalnego pochlebstwa rzekł:
— Panowie Mignon i Charrier mogliby o tem coś także powiedzieć, oni, co mają sporą część trudów i mieć też będą sporą część sławy w tej sprawie...
Zbogaceni mularze przyjęli rozradowani ten frazes tak w twarz im rzucony. Mignon, któremu właśnie pani Sydonia prawiła, mizdrząc się: „Ach, panie, pan mi pochlebiasz; nie, kolor różowy za młody byłby dla mnie...“ Pozostawił ją w środku zdania, by odpowiedzieć Saccardowi:
— Zbyt jesteś pan łaskawym, robiliśmy co do nas należało...
Ale Charrier był już więcej obyty. Dokończył rozpoczętego kieliszka i zdobył się na frazes:
— Przebudowanie Paryża — rzekł — dało możność egzystencyi robotnikowi.
— Powiedz pan także — odparł p. Toutin-Laroche — że dało ono wspaniały polot interesom finansowym i przemysłowym.
— A nie zapominajcież państwo i o stronie artystycznej, nowe ulice są majestatyczne — dorzucił pan Hupel de la Noue, który rościł sobie pretensye do dobrego smaku.
— Tak, tak, to piękne prawdziwie dzieło — mruknął pan de Mareuil, aby coś powiedzieć.