Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kazała kształcić go bardzo starannie, aby następnie poślubić. Nie chce, aby inny mężczyzna, niż mąż jej, mógł się pochwalić, że widział pewne znamię czarne, znajdujące się powyżej kolana“. Śmiechy poczęły się teraz na dobre; Ludwika zaśmiewała się otwarcie, głośniej niż wszyscy mężczyzni. I poważnie, pośród wszystkich tych śmiechów, jak głuchy, lokaj podawał w tej chwili, idąc od gościa do gościa, z twarzą bladą, ponurą, półmisek dzikich kaczek.
Arystydes Saccard był rozgniewany brakiem uwagi biesiadników na to, o czem rozprawiał pan Toutin-Laroche. Aby mu dowieść, że słuchał go uważnie, podjął teraz:
— Pożyczka miejska...
— Ale pan Toutin-Laroche nie należał do rzędu ludzi, którzy łatwo dają się zbić z raz podjętego tematu.
— Ach, panowie — ciągnął dalej, skoro śmiechy nieco ustały — dzień wczorajszy był wielką pociechą dla nas, których administracya wystawioną jest na tyle nieszlachetnych napaści. Oskarżają Radę, że prowadzi miasto do bankructwa a tu widzicie, że skoro tylko miasto otwiera pożyczkę, wszyscy znoszą nam pieniądze, ci nawet, którzy krzyczeli najgłośniej.
— Dokazaliście panowie cudów — ozwał się Saccard — Paryż stał się stolicą świata.
— Tak, to cud prawdziwy! — przerwał pau Hupel de la Noue — Wyobraźcie sobie państwo, że ja,