Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/405

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

lowania kwestyj indemnizacyjnych. Wtedy rozmowa przeszła na nowe prace Paryża, na ten bulwar księcia Eugeniusza, o którym poczynano już na seryo mówić wpośród publiczności. Saccard pochwycił w lot sposobność; mówił o jednej znajomej sobie osobie, o pewnym właścicielu, który zapewne zostanie również wywłaszczonym. I patrzał w twarz tych panów. Baron kiwnął zlekka głową; pan Toutin-Laroche posunął się tak dalece, że oświadczył, iż nie ma nic nieprzyjemniejszego jak zostać wywłaszczonym; pan Michelin potakiwał i zezował jeszcze więcej, wpatrując się w swój order.
— Indemnizacya bez względu na jej wysokość nie opłaci człowiekowi przykrości wywłaszczenia — zakonkludował mądrze pan de Mareuil, który chciał być przyjemnym dla Saccarda.
Zrozumieli się. Ale Mignon i Charrier wysunęli naprzód swe interesa osobiste. Zamierzali oni, jak mówili, wyprowadzić się wkrótce do Langres, prawdopodobnie, pozostawiając sobie tylko mieszkanie, na wypadek przyjazdu, w Paryżu. Wywołali uśmiech tych wszystkich panów opowiadając im, że po wystawieniu wspaniałego pałacu na bulwarze Malesherbes, uznali go tak pięknym, że nie mogli oprzeć się chęci sprzedania go natychmiast. Brylanty były dla nich zapewne pociechą, na którą sobie pozwolili po tej stracie. Saccard śmiał się z przymusem; dawni jego wspólnicy zebrali olbrzymie zyski w interesie,