Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/395

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

roche krzyczał zapamiętałej jeszcze od akcyonaryuszów, oburzał się, domagał, aby zwrócono mu jego nazwisko, wolne od wszelkiej zakały. I wyrabiał tyle hałasu, że rząd, ażeby uspokoić a zarazem zrehabilitować w opinii publicznej tego człowieka, tak pożytecznego sobie, zdecydował się wysłać go do senatu. Tak to udało mu się wyłowić ten fotel tyle upragniony, w sprawie, która oniemal nie zaprowadziła go pod sąd policyi poprawczej.
— Za dobry pan jesteś, że się tem wszystkiem zajmujesz — mówił Saccard. — Wskaż pan tylko na wielkie twe dzieło, na kredyt gruntowy, ten bank, który wyszedł zwycięzko ze wszystkich przesileń finansowych.
— Tak — poszepnął Mareuil — to najlepsza na wszystko odpowiedź.
„Kredyt gruntowy“ w samej rzeczy wyszedł był właśnie świeżo z wielkich ambarasów, starannie ukrywanych. Pewien minister, wielce czuły dla tej instytucyi finansowej, która trzymała miasto Paryż za gardło, obmyślił nagłą hausę, którą pan Toutin-Laroche znakomicie się posłużył. Nic nie łechtało więcej jego próżności, jak pochwały oddawane pomyślnemu rozwojowi gruntowego kredytu. Wywoływał je sam zazwyczaj. Podziękował panu de Mareuil wzrokiem i pochylalając się ku baronowi Gouraud, na którego fotelu opierał się poufale, spytał go:
— Czy dobrze tu panu, czy czasem nie za gorąco?