Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/386

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

że mówił zawieile. Jak tu teraz zawiadomić ją o swojem małżeństwie? Własna to jego wina, zerwanie było już dokonane, nie potrzebował przecież powracać do tego pokoju, ani też, co ważniejsza jeszcze, wykazywać młodej kobiecie, że jest ofiarą szachrejstw męża. I nie wiedział już, jakie uczucie popchnęło go do tego tak zgubnego kroku, co wzmagało w nim jeszcze gniew na samego siebie. Jeśli wszakże miał myśl po raz drugi użyć broni grubiaństwa i odejść, widok Renaty, zrzucającej z nóg pantofelki, przejął go nieprzepartem tchórzostwem. Uląkł się. Pozostał.
Nazajutrz, kiedy Saccard przyszedł do żony, żądając od niej podpisania cesyi, odpowiedziała mu spokojnie, że ani myśli podpisać, że się namyśliła. Zresztą, nie pozwoliła sobie najmniejszej choćby aluzyi; poprzysięgła sobie, że zachowa tajemnicę zupełną, nie chcąc narażać się na bezpotrzebne przykrości, szczęśliwa, że w spokoju będzie mogła kosztować powrotu miłości. Niech tam sprawa Charonny układa się, jak będzie mogła, bez jej współudziału; odmówienie tego podpisu było dla niej zemstą; drwiła sobie z reszty najzupełniej. Saccard o mało się nie uniósł. Całe jego marzenie rozsypywało się w gruzy. Inne jego interesy szły jaknajgorzej. Wyczerpał już wszelkie środki, cudem jakimś ekwilibrystyki tylko się podtrzymując dotąd; tegoż samego ranka nie mógł zapłacić rachunku piekarza. Położenie to wszak-