Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/317

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się, ślizgając po nowych fasadach domów, zapalały szyby okien, odbijały się od markiz sklepów i kawiarni, rozgrzewały asfalt pod krokami śpieszącego się do zajęć tłumu. A kiedy powracali, nieco oszołomieni chaosem tych długich bazarów, rozkoszowali się parkiem Mouceau, jak gdyby ogródkiem nieodzownym przed tym nowym Paryżem, rozścielającym swój przepych pierwszem cieple wiosennem,
Kiedy moda znagliła ich koniecznie do opuszczenia Paryża, wyjechali do kąpieli morskich, ale z żalem, myśląc na wybrzeżach oceanu o trotoarach bulwarów. Nawet miłość ich nudziła. Bo też ta miłość, był to kwiat cieplarniany, który potrzebował owego wielkiego szaro różowego łoża z jedwabiów, tej nagości ciała gotowalnianego gabinetu, złotawego brzasku małego saloniku. Odkąd byli sami wieczorem wobec ogromu morza, nie mieli sobie nic już do powiedzenia. Ona próbowała śpiewać tu swój repertuar teatru „ Variétés“, przy dźwiękach starego rozbitego fortepianu, który dogorywał gdzieś w kącie pokoju w hotelu; ale instrument zwilgotniały od wichrów, co szerokim prądem owiewały nadbrzeże, miał jakiś dźwięk melancholiczny wielkich wód. „Piękna Helena“ była tu ponurą i fantastyczną. Na pociechę młoda kobieta zdumiewała morskie nadbrzeże nadzwyczajnemi tualetami. Była tam cała gromada tych dam modnych, poziewających i wzdychających do zimy, rozpacznie wysilających się na wymyślenie kostiumu kąpielowego,