Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/293

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ostrożności wiarołomstwa. Ta część pałacu co prawda, należała do nich w zupełności. Baptysta kamerdyner męża, sam jeden tylko miał prawo tam wchodzić a Baptysta, jako człowiek poważny, znikał natychmiast, skoro służba jego była skończoną Maksym twierdził nawet ze śmiechem, że odchodzi tak wcześnie dla tego, że pisze swoje „Pamiętniki“. Pewnej nocy wszakże, kiedy przybył właśnie, Renata ukazała go Maksymowi, jak przechodził uroczyście przez salon z lichtarzem w ręku. Wysoki lokaj, z postacią ministra, oświecony żółtem światłem woskowej świecy, miał tej nocy twarz jeszcze spokojniejszą i surowszą niż zazwyczaj. Pochyleni kochankowe zobaczyli jak gasił świecę i skierował się w stronę stajni, gdzie stały konie i sypiali masztalerze.
— Obchodzi rond nocny — powiedział Maksym.
Renata stała drżąca. Baptysta niepokoił ją zazwyczaj. Czasami mawiała, że to jedyny człowiek uczciwy w tym pałacu, z tym swoim chłodem z tem jasnem spojrzeniem, które nie zatrzymywało się nigdy na obnażonych ramionach kobiet. Odtąd poczęli strzedz się cokolwiek. Zamykali drzwi od małego saloniku i mogli tym sposobem swobodnie używać bez niepokoju tego saloniku cieplarni i apartamentu Renaty. Był to dla nich świat cały. Zaznali w nim przez pierwsze miesiące najwyrafinowańszych rozkoszy. Obnosili swą miłość z wielkiego szaro-różowego łoża sypialni do nagości biało-różowej toaletowego gabinetu i wno-