Strona:PL Zola - Kartka miłości.djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

niej. Miała wówczas lat szesnaście i pyszniła się tym wielbicielem, który jak wiedziała, należał do rodziny majętnej. Ale znadowała go brzydkim, często się z niego śmiała i myśl o nim nie przerywała spokojnego jej snu w wielkim jej wilgotnym domu. Potem, pożeniono ich. Małżeństwo to dotąd jeszcze dziwiło ją. Karol ubóstwiał ją, klęczał przed nią i całował jej nogi. Uśmiechała się do niego przyjaźnie i wyrzucała mu, że jest tak dziecinny. I znowu rozpoczęto się życie monotonne. Nie przypomniała sobie nic, coby wstrząsnęło ją silnie w ciągu lat szesnastu. Bardzo była spokojna i bardzo szczęśliwa, zatopiona w codziennych kłopotach ubogiego gospodarstwa, nie doświadczała ani gorączki ciała, ani gorączki serca. Karol zawsze całował jej stopy, a ona zawsze była pobłażliwa i macierzyńsko dobra dla niego. Nic więcej. I nagle ujrzała pokój w hotelu Var, zwłoki swego męża, swoją suknię wdowy rozwieszoną na krześle. Płakała tak, jak owego zimnego wieczora, kiedy matka jej umarła. Potem znowu życie powoli płynęło. Od dwóch miesięcy, z córką swą czuła się znowu bardzo szczęśliwa i bardzo spokojna. Mój Boże! I to miało być wszystko? i cóż mówiła ta książka o owej potężnej miłości, co to miała opromieniać życie całe?
Na widnokręgu, na śpiącem jeziorze, długie, drżące koła prześlizgiwały się. Nagle, na wodach powstał jakiś groźny ruch, potem szpary, wreszcie z jednego końca w drugi olbrzymia rozpadlina, zapowiadająca tajanie. Powyżej, słońce w tryumfalnej koronie promieni swoich, zwycięzko uderzało na mgłę. Powoli, powoli, wielkie jezioro zdawało się wysychać, jak gdyby wpływało gdzieś niewidomym kanałem. Pary matowe przed chwilą, stawały się coraz przejrzystsze i zabarwiały żywemi kolorami tęczy. Cały brzeg lewy był delikatno-niebieski i powoli przechodził w ciemniejszą barwę; w głębi fioletowy od strony ogrodu botanicznego. Na prawym brzegu, okolice Tuileries były blado-różowe, cielistego odcienia, a w stronie Montmatre świeciły się żarem,