Strona:PL Zola - Kartka miłości.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nale widziałam ją... Nawet nie zapuszcza firanek. To już tak nieskromne! Dzieci mogłyby to spostrzec.
Mówiła bardzo cicho z miną zgorszoną, ale kącikiem ust uśmiechała się jednak. Potem, podnosząc glos — rzekła:
— Paulinko, możesz wrócić.
Stojąc pod drzewami, Paulina spoglądała w górę, z miną obojętną oczekując, aż ją siostra zawołała. Wszedłszy napowrót do pawilonu, zajęła swe dawne miejsce, podczas kiedy Julja mówiła dalej, zwracając mowę do Heleny:
— A pani, czyś nigdy nic nie spostrzegła?
— Nie — odpowiedziała Helena — moje okna nie wychodzą na pawilon.
Młoda dziewczyna słuchała rozmowy tak, jak gdyby ją rozumiała, jak gdyby i dla niej przerwy żadnej nie było.
— Oh! — rzekła patrząc jeszcze w górę przez drzwi — co tam gniazd na drzewach!
Pani Deberle od niechcenia wzięła robótkę w ręcę. Robiła parę ściegów na minutę. Helena, która nie umiała siedzieć bezczynnie, prosiła o pozwolenie przyniesienia z sobą robótki na drugi raz. I trochę znudzona, obróciła się przypatrując japońskiemu pawilonowi. Ściany jego i sufit pokryte były materyą, przetykane złotem; a na niej stado żórawi odlatujących, motyle i kwiaty o jaskrawych barwach widoki, na których niebieskie łodzie płyną po żółtych rzekach. Dokoła krzesła i kosze do kwiatów, na ziemi cienkie maty, a na sprzętach z laku mnóstwo gracików, małych bronzowych, figurek, dziwacznych zabawek o żywych, pstrych kolorach. W głębi wielka figura z porcelany, z nogami podkurczonemi, z obwisłym, nagim brzuchem, śmiała a nadzwyczajną wesołością, za najmniejszym trąceniem.
— Nieprawdaż? jaki brzydki! — zawołała Paulina, która dostrzegła była spojrzenia Heleny. — A wiesz siostro, że wszystko to, coś kupiła, to tandetne? Piękny Malignon nazywa japonerję twoją „bazarem po trzynaście susów“... A prawda, spotkałem pięknego Malignon’a. Szedł