Strona:PL Zola - Kartka miłości.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— A więc dobrze, będę, przyrzekam pani. Proszę oświadczyć ukłony moje panu Gutraud.
Kiedy pani Deberle wróciła się odedrzwi, znalazła Helenę, stojącą na środku salonu. Joanna przyciskała się do matki, którą wzięła za rękę i konwulsyjnym a pieszczącym ruchem palców swoich raz po raz ciągnęła ją ku drzwiom.
— A, prawda — szepnęła gospodyni domu.
Zadzwoniła na służącego.
— Piotrze, powiedz pannie Smithson, żeby przyprowadziła Lucyana.
Zaledwie służący wyszedł, drzwi się otworzyły, i poufale, bez żadnego zawiadomienia weszła do salonu piękna dziewczyna lat szesnastu, a za nią mały staruszek z twarzą okrągłą i rumianą.
— Dzień dobry, siostro — rzekło dziewczę, całując panią Deberle.
— Dzień dobry, Paulinko... dzień dobry, ojcze... — rzekła pani Deberle.
Panna Aurelia, która dotąd wciąż siedziała koło komina, powstała dla powitania pana Letellier. Miał on wielki magazyn jedwabnych materyi na bulwarze kapucynek. Od śmierci żony oprowadzał wszędzie młodszą swą córkę, szukając dla niej dobrego męża.
— Byłaś wczoraj w Wodewilu? — spytała Paulina.
— O, cudowne! — machinalne powtórzyła Julia, stojąc przed lustrem i poprawiając włosy.
Paulina skrzywiła się jak zepsute dziecko.
— Co to za nudna rzecz być młodą dziewczyną!... Poszłam z papą o północy do drzwi teatralnych, by się dowiedzieć, jak udała się sztuka.
— Tak — rzekł ojciec — spotkaliśmy tam Malignou’a. Mówił, że bardzo dobrze powiodła się.
— Tak? — zawołała Julia — tylko co tu był i utrzymywał, że to obrzydliwe... Z nim nigdy niewiadomo, czego się trzymać,.