Strona:PL Zola - Kartka miłości.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

na matkę. Poczciwcy odeszli zrozpaczeni więcej niż kiedy.
W trzy dni potem Henryk pozwolił chorej zjeść pierwsze jajko na miękko. Ogromna stąd urosła sprawa. Joanna chciała koniecznie zjeść je przy drzwiach zamkniętych w obecności tylko matki i doktora, a że właśnie pai Rambaud wszedł był na tę chwilę, szepnęła na ucho matce, która rozkładała już na łóżku serwetę w miejsce obrusa:
— Zaczekaj, jak on wyjdzie.
A kiedy się oddalił, rzekła:
— Zaraz, zaraz... To daleko milej, kiedy nie ma gości.
Helena posadziła ją; Henryk podsunął z tyłu dwie poduszki dla podtrzymania jej. Z serwetą rozłożoną, z talerzem na kolanach, Joanna czekała z uśmiechem.
— Zbiję ci jajo, dobrze? — spytała ją matka.
— Tak, dobrze, mamo.
— A ja ukroję ci trzy kawałeczki chleba — rzekł doktór.
O! cztery, zjem cztery zobaczysz.
Mówiła teraz doktorowi ty. Kiedy podał jej pierwszy kawałek, chwyciła jego rękę, a że zatrzymała była jeszcze rękę matki, całowała je obie, przenosząc usta z jednej na drugą z równie namiętnem uczuciem.
— Dosyć tego, bądź rozsądna — rzekła Helena, widząc że dziecko bliskie jest płaczu; — jedz twoje jajko, a zrobisz nam przyjemność.
Joanna zabrała się do jedzenia! ale tak była słaba, że za drugim kawałkiem już uczuła zmęczenie. Uśmiechała się za każdym kęskiem, mówiąc, że ma zęby miękkie. Henryk zachęcał ją, Helena miała łzy w oczach. Mój Boże! widziała jak dziecię jej jadło! Spoglądała na chleb, pierwsze to jajko rozczulało ją. Nagła myśl o Joannie martwej i sztywnie leżącej pod prześcieradłem, przeszyła