Strona:PL Zola - Kartka miłości.djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Nie puściła Joanny z rąk swych, nie zgodziła się podnieść, chciała trzymać jej głowę na swojem ramieniu. On z zimną twarzą, nic już nie mówił więcej, zajęty jedynie środkiem, którego próbował. Z początku pijawki nieprzyjmowały się. Czas upływał, w wielkim pokoju o przyćmionem świetle, słychać było tylko nielitościwy i uparty chód zegara. Każda chwila unosiła ze sobą część nadziei. W okręgu żółtego światła, padającego z pod zasłony lampy, bieliły się rozrzucone prześcieradła, a wśród nich obnażone, biedne ciałko Joanny, blade było jak wosk. Helena suchemi palącemi oczami patrzyła na te obumierające członki; byłaby oddała wszystką swą krew, by ujrzeć jedną jej kroplę u córki. Nakoniec czerwona kropla pokazała się, pijawki się przyjmowały. Jedna po drugiej wpijały się w ciało. Kwestya życia chorej rostrzygała się. Były to chwile straszne, pełne bolesnego wzruszenia. To westchnienie, które podniosło pierś Joanny, byłoż to ostatnie jej tchnienie, czy powrót do życia? Przez chwilę Helena widząc, że dziecko sztywnieje, miała szalona chęć oderwania tych pijawek, co tak chciwie poiły się krwią jej córki; ale wyższa jakaś siła powstrzymała ją; odrętwiała, z otwartemi ustami siedziała nieruchomo. Wahadło zegara wciąż uderzało, cały pokój zdawał się oczekiwać rozwiązania.
Dziewczynka poruszyła się. Powieki jej podniosły się zwolna; zamknęła je znowu, jak gdyby zadziwiona i zmęczona Po twarzy przemknęło leciutke drganie. Poruszyła ustami. Helena chciwie pochylała się, wpatrując się w nią z najwyraźniejszym niepokojem i oczekiwaniem.
— Mamo, mamo — szeptała Joanna.
Henryk przystąpił do młodej kobiety i rzeki:
— Uratowana.
— Uratowana... uratowana.... — powtórzyła Helena, jąkając się i taką przejęta radością, że się zsunęła na ziemię, przy łóżku; z miną nieprzytomną patrzyła to na cór-