Strona:PL Zola - Doktór Pascal.djvu/364

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

paczliwe, oczy zaszły łzami, a równocześnie zaczęła szeptać:
— Mój Boże, to dla mnie wydałeś to wszystko; to ja cię zrujnowałam, ja jestem jedyną przyczyną, że już nic nie mamy.
Istotnie, Pascal zapomniał, iż wybrał pieniądze na podarunki.
Oto była szpara, przez którą pieniądze wypłynęły.
Gdy sobie o tem przypomniał, twarz jego się rozjaśniła.
To też, gdy Klotylda zalana łzami, oraz zrozpaczona, zaczęła mówić, iż trzeba wszystko oddać z powrotem kupcom, doktór zaczął się gniewać.
— Oddawać to, co ja ci darowałem! Ale oddawałabyś w takim razie z tem wszystkiem także i cząstkę mego serca! Och! nie, choćbym miał u stóp twych umrzeć z głodu, pragnę cię posiadać taką, jaką chciałem cię posiadać.
Następnie widząc, iż otwiera się przed nimi przyszłość jeszcze nie ujęta w żadne stałe karby, dodał z ufnością:
— Zresztą, przecież tego wieczora jeszcze nie umrzemy z głodu? Nieprawdaż, Martyno?.. Z tem, co mamy, wytrzymamy przez czas dłuższy.
Martyna potrząsnęła głową.
Jej zdaniem, to, co było, mogło wystarczyć na dwa miesiące, co najwyżej na trzy, i to tylko w takim wypadku, jeżeli będzie się prowadziło gospodarstwo bardzo umiejętnie i bardzo oszczędnie O dłuższym atoli przeciągu czasu niema co nawet i myśleć. Dawniej, szufladę zasilano bez przerwy choć małemi sumami, zawsze tam