Strona:PL Zola - Doktór Pascal.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

To też z ową szczytną obojętnością uczonego zbierał już od lat trzydziestu wszystkie wiadomości odnoszące się do najbliższych krewniaków, wiadomości, jak najbardziej poufne Gromadził te materyały, porządkował, a następnie prowadził to drzewo genealogiczne Rougonów-Macquartów, dla którego pękate akta, zapchane dokumentami, służyły jedynie za komentarz.
— Ach, tak! — mówiła pani Rouhon z wielkim zapałem — w ogień, w ogień z temi wszystkiemi papierzyskami, które tylko nas plamią!
I gdy służąca podniosła się, by wyjść, ze względu na tory, któremi toczyć się teraz zaczynała rozmowa, Felicyta zatrzymała ją żywym gestem.
— Nie, nie! Martyno, zostańcie! wasza obecność nie przeszkadza, należycie bowiem teraz niemal do rodziny.
Potem głosem syczącym ciągnęła dalej:
— Stek fałszów, plotek, wszystko to tylko kłamstwa, któremi obrzucali nas przez lata długie nieprzyjaciele, rozwścieczeni naszemi tryumfami!.. Pomyśl o tem wszystkiem, moje dziecię, choć przez chwilę. Tyle okropnych plotek na nas wszystkich, na twojego ojca, na twoją matkę, na twojego brata, na mnie!
— Okropnych plotek, babciu, skąd ty jednak wiesz o tem?
Felicyta zawahała się chwilę:
— Och! domyślam się, to wystarcza!.. Czyż istnieje choć jedna rodzina, której nie przydarzyłyby się nieszczęścia, na opak tłomaczone przez wrogów? Czyż matka wspólna nas wszystkich, ta droga i zasługująca