Strona:PL Zola - Doktór Pascal.djvu/237

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

skiego podczas żniw jęczmienia, która pewnej nocy gorącej kładzie się u nóg pana, który rozumie, jakie prawa zdobyć ona żąda, i poślubia ją, jako krewny przez alianse, wedle prawa. A więc cały ten wolny poryw narodu silnego i żywotnego, którego dziełem było zdobycie świata całego, ci mężczyźni o męskości nigdy niegasnącej, te kobiety, wiecznie płodne, ta ciągłość uparta i mnożna rasy, pośród zbrodni, cudzołóstw, kazirodztw, miłości szalonych po za granicami wieku i po za granicami rozsądku. I marzenie jego, wobec tych starych rycin naiwnych, przybierało nakoniec formy rzeczywistości. Abizaig wchodziła do jego smętnej komnaty, którą rozświetlała i cudownemi przepełniała woniami, otwierała ramiona swe obnażone, swe objęcia niczem nie przysłonięte, boską nagość swoją i obdarowywała go królewską młodością swoją.
Ach!.. ta młodość!.. żądza młodości całą jego istotę szarpała!.. Na schyłku życia to namiętne pragnienie młodości było niejako buntem przeciw groźbie wieku, rozpaczliwem żądaniem powrotu wstecz, rozpoczęcia na nowo!.. 1 w tej potrzebie wznowienia życia były nietylko u niego żale pierwszych chwil szczęśliwych, nieoceniona wartość godzin, w przeszłości zamarłych, którym wspomnienie tyle uroku dodaje, ale była stanowcza chęć używania teraz już całą pełnią zdrowia swego i sił swoich, aby nie stracić ani jednej rozkoszy kochania. Ach! ta młodość, jakżeby on pragnął przeżyć ją powtórnie, jakieżby chciał mieć jeszcze zęby, żeby ją całą zjeść i całą wypić aż do dna, zanim starość nadejdzie! Wzruszenie głębokie go przejmowało, gdy oczyma wspomnień