Strona:PL Zola - Doktór Pascal.djvu/236

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i przywiedli ją do króla. Była to dziewica wielkiej piękności, sypiała ona przy królu i służyła mu...“
Ten dreszcz starego króla czyż to nie jest ten sam dreszcz, który teraz jego przejmuje, gdy się kładzie do łóżka sam pod ponurym i ciężkim sufitem swego pokoju?.. I dziewczyna bezdomna, idąca drogą, ta pielgrzymka miłości, którą mu jego marzenie sprowadza, czyż to nie jest sunamitka imieniem Abizaig, czcią pobożną dla niego przejęta i jemu uległa, namiętna uczennica, oddająca się cała mistrzowi swemu, dla jego jedynie dobra?
Widział ją ciągle tu, jako szczęśliwą niewolnicę, unicestwiającą się dla niego, uważną na wszelkie jego pragnienia, piękną pięknością tak wspaniałą, że wystarczała na ciągłą radość jego, słodką słodyczą tak niezrównaną, że czuł się przy niej jakby zlany cały wonnościami niebywałych rozkoszy, zapachów pełnych. Potem, przerzucając czasami ową biblię starożytną, napotykał i inne obrazy, wyobraźnia jego gubiła się wśród tego, za mgłami czasów zagubionego świata patryarchów i królów. Jakaś wiara w długowieczność człowieka, w jego siłę twórczą, w jego wszechwładzę nad kobietą... Te nadzwyczajne opowieści o mężach stuletnich, zapładniających jeszcze żony swoje, przyjmujących do łoża swego służebnice swoje, przygarniających młode wdowy i dziewice, przechodzące drogą!..
A więc Abraham stuletni, ojciec Izmaela i Izaaka, małżonek siostry swojej Sary, pan wszechwładny uległej swej służebnicy Agary... A więc rozkoszna idylla Ruth i Booza, młoda wdowa, przybywająca do kraju betleem-