Strona:PL Zofia Rogoszówna - Dzieci pana majstra.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Może wam i karę skróci —
śpijcie, drogie niebożęta!
Może tatko dziś nie wróci...
Wejrzyj na nie, Panno święta!

Z tej pociechy wielce rada
banda biednych, małych świnek
wkrótce w słodki sen zapada,
nos wetknąwszy w puch pierzynek.

Z Butką trudu jest najwięcej —
ani drgnęła jej powieka,
kiedy, wziąwszy ją na ręce,
matka z niej sukienki zwleka.

Sapie przytem tak szczęśliwie,
że majstrowa ją przyciska
i całuje w pyszczek tkliwie...
Wtem, gdy na nią patrząc zbliska,

rysów szuka swej dziecinki,
widzi — że pierścionek złoty
pulchną łapkę małej świnki
wężowemi objął sploty.