Strona:PL Zofia Rogoszówna - Dzieci pana majstra.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Na to z kąta popod ławą
para ptasząt kształtu kruka
wyskakuje na stół żwawo
i dziobami w miskę stuka.

To naprawdę nie do wiary!
Ze zdumieniem matka patrzy.
— Czy to sen jest? czy to czary?
Mówcie dzieci, co to znaczy?

Na to dziatwa wszczyna kłótnię,
wszystkie drą się, krzyczą naraz
i tak plotą bałamutnie,
taki robią zgiełk i hałas,

że majstrowa nic nie słyszy,
jakby tartak miała w głowie,
aż znów Butka ich uciszy:
— Niech najlepiej Śloda powie!

Cud naprawdę, co się dzieje:
na głos małej wieprzków stadko
ryjki zwiera i... niemieje,
patrząc w Butkę z miną rzadką.