Strona:PL Zofia Rogoszówna - Dzieci pana majstra.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zrozpaczone strasznym losem,
chcą dziateczki dobyć krzyku
i wraz jękły świńskim głosem:
— Krum, krum, kwiku! kwiku! kwiku!

Ledwie rozległ się w przestrzeni
przeraźliwy kwik prosiątek,
ktoś z pomiędzy traw zieleni
w sadu wtacza się zakątek.

To prześlicznie ustrojona,
krągła, biała i tłuściutka,
rojem duszków otoczona,
co tchu pędzi — mała Butka.

Już przebiegła sad dziewczyna
i złoconą pędzi dróżką,
krzycząc: — Gdzieś tu kwicy świnka,
pokaz świnkę Butce, wlózko!

Usłyszawszy głos siostrzyczki,
już prosiątka całą zgrają
ryjki, uszy i raciczki
ku malutkiej wyciągają.