Strona:PL Zofia Rogoszówna - Dzieci pana majstra.djvu/050

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tak im pilno napaść brzuszki,
że już żadne nie pamięta,
że Sobótka jest u wróżki,
i że „cudza własność święta!“

Gdy się troszkę Środa waha,
Poniedziałek huknie zgóry:
— Kto ma boja, kto ma stracha,
niech do kreciej wlezie dziury!

Chłopcy! zrobić mi drabinę!
za mną! śmiało! na okopy!
co tam zważać na dziewczynę!
Hurra, naprzód! za mną chłopy!

Raz, dwa, trzy! i jest drabina!
Patrzcie, młodsi dwaj na spodzie,
a po Czwartku się wyspina
ich wódz, jak najtęższy złodziej.

Już dosięgnąć ma krawędzi,
już, już, już wyciąga palce...
Wtem pcich! Wtorka nos zaswędzi,
i na ziemi wszystkie malce.