Strona:PL Zofia Rogoszówna - Dzieci pana majstra.djvu/019

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ II.
JAK SIĘ ZAKOŃCZYŁA WESOŁA ZABAWA.


Lecą dziatki w wielkim pędzie,
każde z tęgą chleba kromą,
aż przycupły w polnej grzędzie,
zasłonięte górką stromą.

— Ano było strachu trocha —
Poniedziałek, jedząc, rzecze.
— Szczęściem, tatko mamę kocha,
więc nam zwykle się upiecze.

— Muszę jednak przyznać sama
(w Środzie budzi się sumienie),
że ta biedna nasza mama
wielkie z nami ma strapienie.