Strona:PL Zieliński Religja a sztuka.pdf/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pewne, ale także i pan nie świetlanego Olimpu, lecz mrocznej siedziby zmarłych. Rzeźbiarz znakomicie zaznaczył tę różnicę w swym utworze — możemy o tem sądzić, gdyż posiadamy pokaźną ilość kopij z czasów starożytnych. Przejmujący jest wyraz cichego, łagodnego smutku w tej szlachetnej twarzy, pod temi włosami, spadającemi na czoło i rzucającemi na nie lekki, ale wymowny cień: nie zapomni tego wyrazu, kto go raz widział i odczuł. Taki był, powtarzam, ostatni utwór poważnej plastyki religijnej Greków.
W Aleksandrji jednak Sarapis był uważany za małżonka Izydy; ta też musiała otrzymać zapożyczoną z Grecji postać. Najlepiej nadawała się do tego Demeter, oddawna utożsamiana z Izydą, pani misterjów Eleuzyńskich, obiecująca swoim wiernym »lepszy los« na tamtym świecie. I kto wie — gdyby się znalazł dla niej taki Briaksys, któryby, idąc dalej we wskazanym przez Kefizodota kierunku, odtworzył w rzeźbie równocenną postać tej stroskanej żalem po zaginionej córce matki, tej mater dolorosa religji greckiej — szczyt sztuki religijnej zostałby osiągnięty. Ale nie, tak się nie stało; i my, błądząc oczyma śród tłumu marmurowych bogów i bogiń greckich, pomimo szczerego podziwu dla wielu z nich, próżno szukalibyśmy tej, przed którą — aby po raz trzeci przytoczyć modlitwę Goethego — mogłaby paść na kolana utrapiona Małgosia ze swą rzewną skargą: »O przez boleść wielką, Boga rodzicielko, wejrz na pokutnicy znój!« Zupełnie blisko była Hellada tego szczytu — i nagle cofnęła się. Osiągnięty został daleko później; a jak, czytelnik wie. Tu należy jednak podkreślić: że jeśli wogóle został osiągnięty, to pomimo wszystko zawdzięczamy Helladzie. O tem na ostatku powiemy kilka słów.
Co zaś do Izydy, z początku rzeczywiście dawano jej postać greckiej Demetry, ale utrzymać się długo nie mogła — zapewne wobec braku obrazu, równocennego Hadesowi Briaksysa. Zwyciężyły prądy egipskie; otrzymano jakiś amalgamat sztuki greckiej i egipskiej, zachowany w niezliczonej ilości kopij, amalgamat gładki i nie brzydki, nic jednak naszemu sercu nie mówiący.

IX.

Przechodząc teraz ostatecznie do sztuki hellenistycznej, musimy wyznać: pomimo wysokiej wartości artystycznej wielu ze swych utworów, z punktu widzenia religijnego cechuje ją upadek. Była to przecie w religji wogóle epoka ubóstwienia człowieka —