Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom II.pdf/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Z łona natury, jak zepsute dziecie,
Jako ofiara wyobrażeń mętnych,
Ślepo się rzuca, by błądzić po świecie
Nieznanych wrażeń i uczuć namiętnych;
I młody strzelec próżno w okolice
Puszcza myśl swoją i tęskną źrenicę;
On jej nie widzi, jej wdzięków nie czuje,
On się innemi obrazy zajmuje.
Bo jego myśli, w lepszych światach giną,
Bo jego oko, inną przestrzeń zmierza,
Bo dusza, goniąc za wspomnień krainą,
W uśpione struny przeszłości uderza. —

6.
Na łące — z pod trawki, z gniazdeczka,
Wyleciał skowronek do góry;
Zanucił — a w całej przestrzeni,
Od ziemi do niebios sklepieni,
Zabrzmiała ta czysta piosneczka,
Najrańsza w harmonii natury.
I długo się ptaszek chwiał nad ziemią wzbity,
Jak gdyby za piórka do niebios przybity,
I długo pieśń nucił — i tony srebrnemi
Śpiew wznosił i zniżał — to kwilił, to gruchał —
I umilkł — Bóg może go słuchał,
Bo któż go miał słuchać na ziemi? —

7.
Jeżeliś lubił, zająć się widokiem
Pogrążonego w dumaniach człowieka,