4.
Pod nogą, przepaść, na której brzeg stromy
Wzburzona rzeka mętne fale ciska;
A nad przepaścią — jak olbrzymów domy
W dziwacznych kształtach sterczą gór urwiska.
I na widnokrąg, półwieńcem rzucona
Nadbrzeżna ściana zniża się i ginie;
I widać rzekę — jak w biegu skręcona,
Nadaje życie spokojnéj dolinie.
W głębi doliny, którą wiosny tchnienie,
Śród pieszczot, stroi w różnobarwne szaty,
Widać gdzieniegdzie rozrzucone chaty —
Spokojnych ludzi — spokojne schronienie;
Daléj, las ciemny, nad nim góra spływa,
A czoło góry znowu las odziéwa.
Lasy i góry, mięszają się, bledną,
To się rozchodzą, to znów w oddaleniu
W nierozróżnioną jakąś całość jedną
Zléwają kształty, to nikną w mgły cieniu,
To znów na chwilę, jak błędne obłoki
Zmieniając światło, zmieniają widoki;
A tak daleką już jest ta kraina,
A tak wzrok słaby człowieka źrenicy,
Że dojść nie może tej wietrznej granicy,
Gdzie się las kończy, a niebo poczyna. —
5.
Dla czegóż człowiek w skarbach przyrodzenia
Nie szuka szczęścia, które mu tam świeci;
Dlaczegóż z chęcią niewstrzymaną leci
W nieistniejący, jakiś kraj złudzenia.
Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom II.pdf/96
Wygląd
Ta strona została przepisana.