Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom II.pdf/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I na wolności ludów oprze swą potęgę.
Sława mu najpiękniejszy wiła laur na skronie;
Lecz ulubieniec szczęścia, w szalonym zapale
Chciał świat objąć rękami od żądzy drżącemi,
Chciał zostać Bogiem na ziemi,
Skończył jak człowiek — na skale. —

Odtąd tę Bozką iskrę, cóż w ludach roznieci?
Gdy świat jakby w letargu zapomnienia drzemie,
I traci do wielkości dawne swoje prawa.
Dziś — żadna gwiazda ludzkości nie świeci;
Zaledwie czasem z puszcz nowego świata,
Dalekiém echem dolata,
Waszynktona wielkie imie,
I Kościuszki cicha sława.

7.
Każdy naród w swych dziejach ma ciernie i kwiaty;
Lecz narody jak ludzie, starzeją się z laty,
Nadchodzi wiek zgrzybiały; gdy już śmierci goniec,
Złowrogą przepowiednią odchyli mu koniec,
Radby się pozbyć trawiącej go pleśni,
Ale daremnie — zegar śmierci bije.
Szczęśliwy naród, który sławy nie przeżyje,
A w puściźnie potomkom, zostawi swe pieśni.
Bo pieśń, to żywe słowo: ona nieraz ludzi
Z wiekowego uśpienia, wstrząśnie i obudzi,
Z mgły przeszłości dobędzie pamięć lepszych czasów,
Zaszumi im harmoniją dzikich puszcz i lasów,