Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom II.pdf/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tam, w cieniu drzew rozrosłych, śród przepychu sztuki,
Zbiega się młodzież żądna wiedzy i nauki,
A mędrcy — długich badań rzucają nasiona;
Wszystko przeminie, lecz ich słowa nie przeminą,
Bo nieśmiertelnym blaskiem, nad Orecyi krainą
Zajaśniał — genijusz Platona.

Czyjeż? choćby zastygłe serce, nieroztleje,
Czytając z bronzu lane, dwóch Brutusów dzieje?
Gdzie każdy czyn w olbrzymiej jawi się postaci.
Tu, Kokles jeden tłumy najeźdców odpiera,
Kurcyusz w przepaść się rzuca, by zbawić współbraci, —
I wielki Katon dla prawdy umiera.
Tu, gdzie sława rozkochana
Tylu wodzom wieńce wiła,
Gdzie nawet grób Koryolana
Od zniewagi ocaliła:
Rzym upadł, ale sława ruiny okryła. —

Nieraz, obchodząc te gruzy i łomy,
Stawał przedemną genijusz starej Romy,
I ukazywał — przez jakie to trudy
Karty swych dziejów zdobywają ludy;
Ile to trzeba krajów i miast zburzyć?
By u potomnych na rozgłos zasłużyć.
Ile wiar musi i posągów runąć?
Ażeby ludzkość krok naprzód posunąć.
Ile krwi przelać? — nim prosty krzyż stanie
Śród Kolizeum i na Watykanie.