Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom II.pdf/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Długo wzrok miłym poiłem widokiem,
Aż mnie z głębokiej obudził zadumy,
Jakiś krzyk dziki, rzucany przez tłumy,
Co do przepaści rączym biegły skokiem;
Tłumy w pół nagie, całe w krwi i pianie,
Gnane przez Furje z ochydnem obliczem,
Smagane, z wężów ukręconym biczem;
Jak potępieńcy spadały w otchłanie.

Jedna z tych Furyi, widząc mnie na stronie
Zwróciła kroki i staje przedemną: —
„Czego tu szukasz?... i oko twe tonie
„W ów świat miniony, odziany mgłą ciemną.
„Patrz! jak się niebo zaciąga chmurami,
„Patrz! jaka burza zrywa się za nami;
„Gdy gromy hukną, gdy luną zatopy,
„Ziemia z pod twojej usunie się stopy.“ —

„My spieszym zdobyć dla siebie świat nowy,
„Idź z nami, — widzisz chorągiew na przedzie
„Krwawą, i napis ognistemi słowy:
— „Wszystko godziwe co do celu wiedzie,“ —
„Świat naszych życzeń jeszcze noc okrywa,
„Ale mrok pierzchnie gdy rzucim paliwa,
„I błyśnie łuna z tak licznych płomieni,
„Że przy niej słońce w obłok się zamieni.“

„Tam w głębi, słyszysz, świst machin i młoty;
„To są cyklopów dzisiejszych roboty;
„Olbrzymie łuki przez przepaście wiążą,