Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom II.pdf/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I nową sztukę do dawnych przyłożył.
Z żalem, w kryjówkę spuścił ciężką skrzynię
Jakby w dół zimny przyjaciela zwłoki;
Zagasił światło, i leniwe kroki
Wspierając kijem — opuścił świątynię.

XI.

„Giermku!“ głos jakiś szepnął. — Giermek słucha,
Patrzy wokoło... nie... nikogo nie ma...
Lecz ledwie nazad zwrócił się oczyma,
Głos, jak wąż raju wcisnął się do ucha.
 — „Giermku! los tobie uśmiecha się wdzięcznie
Wiesz skarb... sprężynę... i jesteś bez świadka,
Wierzaj mi, umieć korzystać, a zręcznie,
To cała życia ludzkiego zagadka.
Lękasz się następstw?... słuszna... nie zna szkody
Kto się przed burzą schroni za pogody.
Złoto ułatwi ucieczkę... za rzeką
Króla Kaźmierza państwa, niedaleko;
Nim na modlitwę zabrzmi dzwon poranka...
„Ależ skarb cudzy?“... „Słuchaj... kto gołębia
Wyzwoli ze szpon chciwego jastrzębia,
Czyż go nie nazwie swem dobrem nabyciem?...
Skarb taki, wprost się uważa — „odkryciem“,
Tak, jak kruszcowej żyły śród pieczary.
Bo czyliż sądzisz, że gdy umrze stary,
Kto jego złota dotknie lub użyje?...
O nie!... w głąb ziemi sknera je zaryje,
Zaklnie, w moc odda nieczystemu wrogu,
A tak, ni ludziom pożytku, ni Bogu.