Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom II.pdf/360

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Twardowski.

To ci się sztuka udała mój biesie!
Jak na twój lichy rozum — powiem nawet
Dużo dowcipu, — ale się spodziewam
Tąż samą miarką oddać ci wet za wet.
Cyrograf mówi wyraźnie i jasno,
Żem ci zapisał duszę moją własną...
Własną — nie cudzą! — więc od cudzej wara,
A zwłaszcza jeśli niewinnej i chrzczonej!...

(porywa na ręce dziecię z kołyski i mówi z ironją do Szatana)

Teraz niech Waszmość stuli swoje szpony
I o sposobność lepszą się postara.

Justysia.
(widząc, że Twardowski zabrał dziecię, zrywa się ze swego miejsca i posuwa się ku niemu)

Przeklęty! oddaj mi dziecię!
To mój jedyny skarb w świecie.
Wszystkoś mi wydarł; cóż mi życie znaczy?
Ha! — mej się lękaj rozpaczy!

(robi poruszenie jakby chciała dziecię odebrać)
Twardowski (z gniewem)

Odstąp odemnie nikczemny gadzie!
Czy fatalności niepojęta siła
Tak cię do moich stóp uczepiła,
Że mi do szczęścia stajesz na zawadzie?
Drżyj! bo jeżeli wydasz mnie na zgubę,