Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom II.pdf/349

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Jeden z orszaku.

Może Graf jaki?

Sasin.

Ot, Niemiec i basta.
A że nas zbudził — warto się z nim zwadzić;
I gładko Niemca — od duszki odsadzić.

Starosta (przypatrując się Hannie)

Oczy-ż mnie mylą? — ta młoda niewiasta...
Tak!... to jest Hanna! — to moja rodzona!...
Nie... nie... to w żaden sposób być nie może...
Przeciesz w tej chwili musi być w klasztorze...

(przecierając oczy)

Czy urok jaki? tak, tak, — to jest ona.

Sasin.

Ho! ho! rzecz taka nie puszcza się płazem,
Musim ją odbić.

Wszebór.

Więc przystąpmy razem.

Starosta.

Nie trzeba — ja sam.

(przysuwając się do Twardowskiego)

Illustris Domine...

Twardowski (z dumą przerywając)

Co Waszmość żądasz?