Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom II.pdf/282

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

W zapale opowiadania o pięknej nieznajomej, Antar nie spostrzegł, że szkarłatna uchyliła się zasłona, i że wszyscy przytomni, padłszy na ziemię, pochylili głowy przed obliczem odsłonionej królowej. Wówczas, kiedy bolesne wspomnienia przecięły głos jego, podniósł głowę, a wzrok jego spotkał się z blaskiem nowo odkrywającego się widoku, który wstrząsł duszę jego jednochwilowem uderzeniem podziwienia i zachwytu. Na wspaniałym tronie, migocącym złotem i brylantami, siedziała ta sama Beduinka w błękitnej zasłonie, o której dopiero co opowiadał.
— Niech mnie mój ojciec przeklnie! — krzyknął nagle, zrywając się z sofy: — Allach! Allach!.., to czary?
— Uspokój się Antarze, synu Rebiewa, — rzekła wdzięcznym głosem — i poznaj w niewidzialnej królowej Tedmoru, tę prostą córkę pustyni, która naznaczyła ci schadzkę na brzegach potoku, która ochraniała cię w niebezpieczeństwach i niewidomie myśli twoje spełniała. Ja jestem tą gazellą, która po pokonaniu złośliwego Dżinna, chciała ci okazać swą wdzięczność, łasząc się u nóg twoich. Odtąd, bądźże już nie gościem, ale panem w moim domu. Tu, zdawna czekała ciebie słodycz miłości, której tak późno pokosztować zapragnąłeś, dopiero po doświadczeniu wszystkich innych słodyczy...
Wstała, podeszła ku niemu, i wziąwszy za rękę, posadziła go przy sobie na tronie. Antar długo