Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom II.pdf/262

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się obrócić; powiedziano Antarowi, że i on winien z uszanowaniem oddać pokłon zasłonie, za którą spoczywa najwstydliwsza z królowych, królowa Tedmoru. Bez wahania więc dopełnił tego obrzędu i posadzono go na sofie, dotykającej zasłony.
Ciche, spokojne pienie, zmieszane z dźwiękiem powietrznej muzyki, rozkosznie wstrząsało słuchem Beduina, który niespokojnie na wszystkie rozglądał się strony, starając się dociec, skąd śpiew wypływa. Nagle, drzwi się otwarły, i wszedł długi szereg służalców, niosąc na głowach złote tace, zastawione mnóstwem doskonałych potraw i naczyń ze słodyczami i sorbetem. Aromatyczna ich woń silnie podrażniła zgłodniałego Antara. Z żarłoctwem hyeny, chwytającej trupa z pośrodka walczących wojowników, rzucił się na przyniesione pokarmy i łakomie nasycał się nimi, a słudzy z uśmiechem podawali mu coraz nowe jadła i napoje.
Śród obiadu, miły głos niewieści dał się słyszeć z poza szkarłatnej zasłony;
— Pokój z tobą, Antarze, synu Rebiewa! My tu z niecierpliwością oczekiwaliśmy twego przybycia.
— I z wami pokój, wielka królowo! Oby się rosa twoja rozmnożyła! — odpowiedział Antar.
Głos umilkł!... i Antar spokojnie jadł i pił, jak poprzednio.
Po przejściu kilku minut, powtórzono znowu z poza szkarłatnej kotary znajome powitanie, na które Beduin odpowiedział wyrażeniem stepowej delikatności, życząc królowej, aby jej wilgoć przelała