Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom II.pdf/225

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została przepisana.

    A każdy potok w step czarny bieży
    W liniach, zygzakach, wężach, przeskokach.
    Już wichrem gnane w przestwór daleki
    Z trzaskiem i sykiem płyną trzy rzeki,
    Płyną... wzbierają, falą płomieni;
    Niebo się krwawą łuną czerwieni.


    ∗                              ∗

    «Luby!... patrz!... jak się niebo oświeca.
    «Czy księżyc wschodzi?... «O! blask księżyca,
    «Droga Demelo nie takiej mocy...
    «To pewnie błyszczy zorza północy.“


    ∗                              ∗

    Ogień — z wściekłością ciągle rosnącą,
    Coraz się szerszem korytem leje,
    Bucha... iskrami sypie... szaleje...
    I już trzy rzeki z boków się łączą,
    I straszny pożar, w lewo i w prawo
    Płomienną, długą toczy się lawą.
    Zbudzony światłem, z poblizkich krzaków
    By dzień powitać, leci rój ptaków;
    Leci... na skrzydłach, waży się, śpiewa...
    I milknie — w paszczy otchłani wrzącej...
    Paszcza wciąż zieje — a krzaki, drzewa,
    Gdy je obejmie oddech palący,
    Stawają w ogniu, i jak gwiazdami,
    Chwilę złotemi trzęsą liściami...
    Przeszło... i drzewa w popiół się sypią...
    A jako fale wzburzone kipią,