Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom II.pdf/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Z leż, wypłoszony czujny zwierz dziki,
Zdala przed gwarem pierzcha w pustynie;
Łowcza go zgraja ściga i szczuje,
Lub ugłaskanym orłem poluje.
Cokolwiek pomknie na step bezdrożny,
Czy lotna sarna, czy wilk ostrożny,
Który się milczkiem z łozy wykrada,
Już w pogoń za nim berkut puszczony
Leci, dopędza, na grzbiet mu siada,
Bije skrzydłami, ściska w swe szpony,
I krzywym dziobem wydziera oczy.
Z bólu i strachu, przelękłe zwierzę
Póty na miejscu kołem się toczy,
Aż który z łowców pędem przyskoczy,
I ze szpon orła zdobycz odbierze.
Tymczasem inni — pomykające,
Nahajką z konia biją zające.


∗                              ∗

Sunie się tabor — a przodem bieży
Kilku zwinniejszych z grona młodzieży;
Dziwią zręcznością — próbują siły, —
Bawią, natarciem udanej bitwy;
W końcu do widnej w dali mogiły,
Stawają rzędem zacząć gonitwy.
A kiedy konie czekając znaku,
Już niecierpliwe rwą się do biegu,
Na dzielnym, wronym, pędząc rumaku
Młoda dziewczyna, staje w szeregu. —
Na znak — puszczają konie — i lecą...