Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom II.pdf/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jak w noc pogodną pełnia księżyca
Na koczujących świateł orszaki;
Bo twarz jej, której nic nie ochmurza,
Sądzisz — śród śniegów rozkwitła róża.
A gdy jej uśmiech usta rozdzieli,
To ząbki błyszczą tak cudnej bieli,
Że pereł sznurek zdobiący szyję,
Ze wstydu między piersi się kryje.


∗                              ∗

Jeździec, okiem w jej się oczy wkrada,
Tchnieniem, łowi jej dziewicze tchnienia;
Rosa szczęścia, z niebios zachwycenia,
Na płonące jego serce pada, —
I dziewica spojrzeń nie odtrąca,
Lecz je biegnie uprzedzić, powitać,
Ku nim, zwraca się jak kwiat do słońca,
Z nich, jak z gwiazdek chce swą przyszłość czytać.
Jak dwie wierzby skłonne sobie z młodu,
Gałązkami pochwycą się, splączą...
I choć strumień dzieli je u spodu,
One w górze, na wieki się łączą —
Kochankowie, również się zbliżyli...
Ich źrenice, zbiegły się w spojrzeniu,
I już odtąd, jednem życiem żyli;
Dusza w duszę szła po tym promieniu.


∗                              ∗

O!... to nie miłość naszych salonów,
Tkań słów jedwabnych, zręcznych pokłonów,