Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom I.pdf/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

których mężów, braci, ojców, kuzynów itd. równie jak i mnie, spotkał los jeden, tj. wygnanie. Chcecie miewać listy (zapewne częste i długie), ale samym napisać to się nie chce. Zapewne przyjęliście jeden systemat rozumowania: jakże pisać, jak adresować, kiedy nie wiemy, dokąd go wywieziono... Prawda, — ależ od czego troskliwość? — o wszystkiem można się dowiedzieć, kiedy kto chce, byle tylko chciał prawdziwie i szczerze. Z tylu osób przybyłych nas tutaj, mała tylko liczba w tej gubernii pozostawioną została; ja, jedynie dla słabości zdrowia, dla koniecznej potrzeby użycia apteki i doktora zatrzymany. Innych przeznaczenie jest dalsze — może dopiero teraz stawają na miejscu naznaczonem; a kiedyż więc pierwszy list od nich familia odbierze?... może za pół roku; a nim się zbiorą, nim naradzą, nim odpiszą, nim list dojdzie, — upłynie drugie, i może list od familii z zasiłkiem przybędzie wtenczas, kiedy ten, do którego był adresowanym, już go więcej nie będzie potrzebować. Wszyscy przybyliśmy tu zdrowi; klimat chociaż zimny, nie jest jednak szkodliwym, ale nie wyobrażajcie sobie, żeby ta ziemia była mlekiem i miodem płynącą. Nie jest to owa wyspa szczęśliwości, w której posiać kostki z kotletów, zrodzą się kotlety; trzeba krwawo pracować, chcąc prosto życie utrzymać — a cóż, kiedy kto niezdatny do pracy lub do niej nie przywykły?... może na dyecie piękny kurs do nieba odprawić. Nie mówię o sobie, ale o drugich, o których familia ich zapomina.