Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom I.pdf/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wiając rannego Kurellę, którego nazajutrz rano miał Zieliński odwiedzić i naradzić się co dalej począć. Z tem pojechał do Chrostkowa, a furman ledwo w godzinę po nim przybył z kapciuchem i zaraz powrócił z bryczką na Kierz, zostawiwszy panu wierzchowca. Nikt się ani domyślał, co się stało z baryłką piwa i wiktuałami: w Chrostkowie o tem nie wiedziano, a na Krzu nikt nie podejrzewał, że one gdzieindziej mogły się zostać, a nie w Chrostkowie.
Nazajutrz, 9 maja rano, Zieliński wyjechał konno z Chrostkowa i udał się wprost do miejsca, gdzie stał obóz. Oddziału już nie było, tylko Kurella w gorączce, ze spalonym językiem i wyglądający tak, jakby miał godzinę tylko do śmierci. Ten widok tak przeraził Gustawa, że zrobiło mu się słabo i był blizki zemdlenia; leżał obok Kurelli z kwadrans, nim przyszedł do siebie, choć przytomności ani na chwilę nie stracił. Co on miał ratować Kurellę, to Kurella ratował jego, dając mu trochę pozostawionej przez towarzyszy na dnie kubła wódki. Przyszedłszy do siebie, Gustaw nabrał przekonania, że z Kurellą nie jest jeszcze tak źle. W ciągu dnia, miał się nim zająć leśny Kamiński, a pod wieczór odprowadzić do Zielińskiego, który odjechał uspokojony; ale poprzednie przejścia tak go znękały, że zabłądził w lesie i dużo nadłożył drogi. Nie wiedząc gdzie się znajduje, wyjechał z lasu na drogę w chwili, gdy kilkoro ludzi szło z Lubowca do Chrostkowa na nabożeństwo; — spotkanie to