Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom I.pdf/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dnia tego, które często nikogo interesować nie mogą; opowiadają o różnych osobach i tym, dowcipnie łatki przypinają; udzielają sobie nawzajem ploteczki i bajki, których przez dzień nazbierały; nareszcie parę słów o osobach kompanią składających. W innem miejscu: obok starej damy siedzi młody chłopiec i rozpowiada jej wszystko, co widział, co słyszał w dniu tym bruki szlifując, gdzie był, jak się bawił — słowem baje, trzy po trzy bez sensu, bez ładu; nareszcie kłamie, prawi grzeczności, a stara, wszystko to za dobrą przyjmuje monetę. Po takiej próbie, młodzieniec wydziera się przypadkiem z jej towarzystwa, i zmęczony, znudzony, obtarłszy pot z czoła, przenosi się do innego kółka, gdzie po znudzeniu, zabawić się i odpocząć spodziewa. — Tu znowu słychać poważniejszą rozmowę; jest to kilku mężczyzn letnich, opowiadających sobie to, co widzieli w innych krajach, lub to, co się dzieje w stolicy; z ważniejszych wiadomości, dotyczących polityki, czasem przechodzą do rozmów mniej poważnych, lub mięszają się w rozmowę której z bocznych kompanij. — Na ustroniu, kilku młodzieży zabawia się różnemi farsami i opowiadaniem różnych awanturek warszawskich. Lecz nic zabawniejszego, jak zachowanie się młodzieży z pannami! Słyszysz mnóstwo wyrazów, ciągłe śmiechy, ale zaręczam, że ani słowa nie zrozumiesz; jakieś to niby żarciki, jakieś bons mots dowcipne, pewny gatunek galanteryi, ale w tem wszystkiem brakuje sensu, zdrowego rozsądku. Aby mieć co