Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom I.pdf/344

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A rodzice w chacie płaczą,
Że już Antka nie zobaczą;
Widać taka wola Boża,
Aby poszedł, het za morza,
Nie obaczył się ze swemi,
Głowę złożył w cudzej ziemi.

Już na ósme poszło lato,
Przed starego Kuby chatą
Stanął żołnierz — chłop jak świeca,
Wąsy czarne, śniade lica,
Znać od słońca ogorzałe,
Bo nad brwiami czoło białe.
Miał tłomoczek, na nim buty,
Kij sękaty i okuty;
Mundur na nim choć wytarty
Ale czysty, nie podarty,
A na piersiach krzyż ze wstążką,
Co to modra z czarną prążką. —
Wszedł do sieni — chwilę stoi
Drzwi otworzył — wejść się boi.
„Niechaj będzie pochwalony
Jezus Chrystus“ — rzekł nieśmiało,
I w drzwi niskie wszedł schylony,
A „na wieki wieków Amen“,
Parę głosów się ozwało.
Na przypiecku siedzą starzy,
Na żołnierza poglądają,
Takiej mowy, takiej twarzy
Pono w życiu kogoś znają.