Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom I.pdf/288

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Śród zbójców, jak anioł, dziewczyna tak miła,
Z zalotnym uśmiechem włos wodza trefiła,
On brał ją w ramiona, przyciskał do łona,
I śliczne całował jagody.

Dziewczyna z klasztoru porwana jak branka,
Przysięgła być Bogu... dziś, zbójcy kochanka,
Czas długi płakała, nareszcie przestała
Bo zbójca był piękny i młody.

Kochankom, czas szybko ulata w pieszczocie...
Nie słyszą ni gromów, ni burzy w przelocie,
Szczęśliwi! w tej chwili, wysoko się wzbili
Od ziemi, od ludzi, od świata.

A w bandzie szmer powstał podobny do wrzawy,
Na wodza nieczynność, na miękkie zabawy,
I rosnąc, szedł dalej; aż grzmiąc jak ryk fali
Do uszu dowódcy dolata.

Więc porwał się z miejsca i krzyknął: — „Ej śmiałki!...
Czy chcecie spróbować ciężaru mej pałki?...
Toż u was jest winą, żem z piękną dziewczyną
Raz ziemskich skosztował słodyczy?

„Stawajcie w krąg wszyscy i sądźcie oczyma,
Czy wódz wasz zniewieściał, czy męztwa już nie ma;
Za chwilę najdłużej, będziemy w podróży
Do mordów, do nowych zdobyczy.“...