Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom I.pdf/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Olśnionym nagle szczęścia widokiem
Miłość — zwodniczą rozpięła tkankę...
............
Czyż tak w przeznaczeń wyryto księdze?
............
Że gdy mnie straszna ściga powinność,
Padnę, ulegnę wdzięków potędze,
I nędzny, od tych przyjmę gościnność,
Którym nienawiść przysiągłem wieczną?!...

Dręczony niepokojem zasnąć nie mógł; błąkając się wśród jurt, dostrzegł, że nie on sam tylko czuwał, że i w jurcie Bija paliło się ognisko, a przy niem gospodarz ze starym czarodziejem, rozmawiali o przeszłości i wywodzili wróżby na przyszłość. Podsłuchawszy rozmowy, dowiedział się, że o nim była mowa i że czarodziej doradzał Bijowi, by młodego Kirgiza pozostawił w mniemaniu, iż mu swą córkę Demelę da za żonę:

Dozwól, niechaj go czcza mara zwodzi;
Nie mów, że pierwsi z kirgizkiej młodzi
Z dalekich stepów ślą do cię swaty
Dając za córkę Kałym[1] bogaty.
Łudź go — niech ogniem żądzy goreje...
Zapomni zemsty, karmiąc nadzieje...
A kiedy jurty zwinąwszy nasze,
By zająć dolin żyźniejszych paszę,
Odkoczujemy na step rodzinny...
Staraj się zręcznie za krąg gościnny
Nierozważnego młodzieńca zwabić,
A wtenczas, wtenczas... — rzekł z cicha — zabić!

Poeta, nie maluje nam stanu duszy młodzieńca

  1. = Okup.