Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom I.pdf/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gdy się nasycił świeżem stepowem powietrzem, którem oddawna nie oddychał, gdy pierwsze ogniste poczucie swobody przeminęło, Kirgiz zapuścił myśl w przeszłość, a koń jakby zgadując przemieniające się w jego duszy obrazy, stąpał odpowiednio:

Przez dni dziecinne, szedł stępym krokiem,
Pustoty dziecka, znaczył podskokiem,
A w lekkich susach z nogi na nogę,
Przeskakał chwile młodości błogie.
Czwałem go niosły lata młodzieńca,
Gdy rozwinąwszy skrzydeł swych loty,
Puszczał się w kraje dzikiej tęsknoty.

Nadeszła chwila najboleśniejsza i wspomnienie o niewoli, i obudziła się druga potężna namiętność: żądza zemsty. „Koń chrapie, prycha, żuje wędzidło, pieni się, wspina, i jak błysk, co ćmy mocne rozpycha, sunął z kopyta i gnał szalony, piekielną myślą jeźdźca pędzony“. Namiętność ta jednak nie opanowuje całego serca; łagodzi je widok stepów ukochanych:

Jak tu tchnąć miło!... Jak ta przyroda
I wiecznie piękna, i wiecznie młoda!
Może-li człowiek, który ma serce,
Więzić się pośród murów ciasnoty,
Mając pod stopą takie kobierce?...
Mając nad głową takie namioty?!...

Wschód słońca wywołał z piersi jego pieśń „dźwięczną, doniosłą, jak srebrny dzwonek“. Poeta unosi się nad pięknością tego śpiewu: