Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom I.pdf/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie rośnie, a doświadczenie powiada, że on należeć musi do tych roślin przewoźnych, które pod naszem niebem nie dają się aklimatyzować. Co do marzeń młodzieńczych, te podobne motylkom, z każdą chwilą tracą swe barwy ozdobne; zachwycają nas wiosną, latem już w ich szatach różnowzorych liczne skazy dostrzegamy, a za nadejściem jesieni, w ich szmatkach bezfarbnych, ledwo poznajemy smutne resztki niedodartych skrzydełek. Mając bowiem 28 lat wieku, już na świat nie poglądamy tem okiem, jakiem przed 10-ciu patrzyliśmy laty; już pryzmata łudzące ustępują miejsca szkiełku doświadczenia, a przez nie patrząc, cóż tak bardzo pocieszającego można zobaczyć na Syberyi, na tym pustyń i lasów oceanie?!... Mógłby kto zarzucić, że życie bez marzeń i nadziei przestaje być życiem, to prawda; lecz w naszem położeniu korzystniej jest pozbyć się jednych i drugiej, bo jeśli jeszcze jakie szczęście na ziemi jest tu dla nas zostawione, tem przyjemniejszem się wyda, im mniej było oczekiwane, a nadzieja bez ziszczeń nie jest dla serca balsamem, ale trucizną. Wyznać muszę, że lubo poniósłszy strat tyle, nie wygasły ostatecznie w mem sercu pamiątki osób, miejsc i chwil przyjemnie kiedyś spędzonych; że chociaż przeszłość ma dla mnie lube wspomnienia, jestem jednak obojętny, co się tyczy przyszłości — obecnie zaś spokojny, wesoły, bez żądz, bez życzenia nadewszystko, gdym się uwolnił od marzeń i nadziei.»