Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom I.pdf/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wprawdzie na wieżę, ale z Ludmiły nie może wydobyć ani słowa objaśnienia, pomimo zaklęć najgorętszych; przebija więc ją, a wtedy ona umierając czuje się rozwiązaną z przysięgi, odkrywa mu zdradę Mścisława i błaga o przebaczenie. Ostatnie jej słowa są zgodne z charakterem jej podniosłym, jakiśmy już poznali:

Ach! tak mi lekko, tak mało na ziemi
Z mojej istoty jeszcze pozostaje,
Tylko garść prochu — duch skrzydły lekkiemi
W nieskończoności podnosi się kraje;
A te marzenia, ziemskich żądz ostatek,
Zamienię wkrótce na wieczności kwiatek (!)
Bądź zdrów, Zbigniewie! — głos wyższy mnie woła
I więzy ziemi porzucić przymusza.
O! niech przynajmniej z twych objęć ma dusza
Uleci lekko w objęcia anioła,
A tam nad ziemią, na wysokiem niebie
Śród herubinów zaczeka na ciebie.

Nadciąga Sieciech; widzi umarłą Ludmiłę, zasłania sobie oczy rękoma, a wtedy Zbigniew wykrzykuje:

Ha! to w twem oku jest jeszcze łza szczera?
Poznajesz przecie, że dusza twoja
Nie jest zamknięta cierpieniom głębokim.
Naciesz się teraz twoich zdrad widokiem...
To jest twe dziecię... a jam jej morderca!
Tyś mi, jak oddech gadu zaraźliwy
Wszystkie dni zatruł. O! jakiem szczęśliwy,
Żem choć raz trafił do twojego serca...

Sieciech każe żołnierzom roznieść Zbigniewa