Strona:PL Zieliński Gustaw - Manuela. Opowiadanie starego weterana z kampanii napoleońskiej w Hiszpanii.pdf/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rączce wymawiałeś takie słowa, którychby nikt zrozumieć nie potrafił. O! Santa, Cassilda, sea lodada!... A czy nie potrzebujesz czego?
— Owszem — rzekłem — czuję pragnienie i chętnie napiłbym się wody.
— Zaraz, zaraz będę ci służyła — a wziąwszy mnie za puls, dodała: — O! nuestro alivio, Santa Barbara, sea mi avogada, a toć gorączka prawie ustała. O! San Fabrizio, buen San Fabrizio! to wielkie szczęście! wczoraj jeszcze była tak silna, że wątpiłam, czy do dnia dzisiejszego dożyjesz — i podała mi do picia jakąś tyzannę.
Orzeźwiwszy się trochę, dałem poznać mojej doktorce, czy opiekunce, że jestem głodny i że chętniebym co spożył. Tu dopiero wykrzyknikom końca nie było, a po każdem słowie San Jago, Santa Rozalia, San Ignatio, nuestra Seniora del Atocha, del Pilar, del Carne, Maria Santissima były ciągle na placu, tak, że nie było ani jednego świętego, ani jednej miejscowości, cudami słynącej w Hiszpanii, którejby w mowie swojej nie powołała.
Moja lekarka była to Cyganka, kobieta już niemłoda, wysoka i silnie zbudowana. Rysy jej twarzy może kiedyś były i piękne, czego dowodzić się zdawały wielkie czarne oczy, ale przedwczesna starość pomarszczyła je i zeszpeciła — Chciałem się od niej dowiedzieć, gdzie jestem, jakim sposobem tu się dostałem i kto się właściwie mną opiekuje, ale stara zaleciła mi przedewszystkiem jak największą spokojność i jak najmniej się odzywać, dlatego, że miałem płuca nadwerężone. O ile Cyganka, znała się na sztuce lekarskiej, o tem na razie przekonać się nie mogłem, ale uważałem, że z wielką zręcznością przewinęła moje bandaże, zmieniła plastry i nowymi je zastąpiła.
Na wszelkie jednak moje pytania dawała odpowiedzi