Strona:PL Zieliński Gustaw - Manuela. Opowiadanie starego weterana z kampanii napoleońskiej w Hiszpanii.pdf/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czką łojową, która blade, nie dość wyraźne rzucała światło na ową grupę ludzi, wkoło mnie się krzątających. Mocny ból, który od czasu do czasu dawał mi się we znaki, wywoływał jęki z mej piersi i zmuszał do otwierania oczu, które jeszcze prędzej zamykały się, aby się tylko uwolnić od tego niemiłego widoku.
Drugi obraz, który także słabo rysował się w mojej pamięci, był wdzięczniejszej od pierwszego natury. Była to noc. Widziałem nad sobą prześliczne szafirowe niebo, gęsto usiane błyszczącemi gwiazdami; powiew jakiś aromatyczny, świeży i chłodny wnikał do mojej piersi i spalone pragnieniem usta, jakby balsamem, orzeźwiały się tym oddechem. Czułem jakieś kołysanie, jakieś ciemne masy jakby górskiego krajobrazu przesuwały się przed memi oczyma. Zdawało mi się, że leżę na grzbiecie jakiejś żywej istoty, która się ze mną naprzód posuwała, prawdopodobnie muła. Obraz ten trwał bardzo krótko, oczy, na chwilę błądzące w dalekich przestrzeniach, znowu się zamknęły.
Owóż, przypominając sobie teraz te jakieś wrażenia, których ślad słaby zaledwie w mej pamięci pozostał, przyszedłem do przekonania, że może to nie był sen, ale rzeczywistość: że pierwszy obraz był operacyą chirurgiczną, której na mnie dokonywano i której ból przywoływał mnie do zmysłów; drugi był przypomnieniem jakiejś podróży, odbytej w czasie mojej choroby, ale jak długo ona trwała i w jakich się warunkach odbyła, a nar reszcie ile czasu ubiegło pomiędzy pierwszym snem pod drzewem oliwnem a teraźniejszem mojem obudzeniem, tego w żaden sposób oznaczyć nie mogłem. Ponieważ myśl moja, obudzona, w jasnym zaczęła iść kierunku, więc zwróciła się do szczegółów obecnego mego położenia.
Oczy też, oswoiwszy się z ciemnością, zaczęły, acz