Strona:PL Zieliński Gustaw - Manuela. Opowiadanie starego weterana z kampanii napoleońskiej w Hiszpanii.pdf/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Noc już była, kiedy ukończyłem te zajęcia. Walka w tym punkcie już się nie wznowiła, a nawet ucichła prawie w całem mieście. Przybył odwiedzić moje stanowisko podpułkownik Haxo. Obejrzał je we wszystkich szczegółach i był niezmiernie zadowolony z tego nabytku. Powiedział mi, że dzień dzisiejszy zdecydował o losie Saragossy, że kilka dni wystarczy na jej zupełne zdobycie, że w naszym tylko ataku oddziały przeszły przez ulicę Cosso, ale żaden tak się głęboko w miasto nie zapuścił, jak mój. Winszował mi tego powodzenia; przyrzekł w swoim raporcie chlubną o mnie wzmiankę uczynić, zapewniając, że mnie krzyż legii honorowej nie minie. Przed północą nowy oddział zajął moje stanowisko, a ja na spoczynek powróciłem do obozu.
Spałem smacznie po trudach dnia poprzedzającego i było już pewnie południe, kiedy mnie zbudził żołnierz, oświadczając, że wezwany jestem, bym się natychmiast stawił do pułkownika. Ubrałem się szybko i poszedłem, nie umiejąc zdać sobie sprawy z tak nagłego wezwania. Przypuszczałem, że to chodzi o pochwałę za wczorajsze odznaczenie się w walce.
Pułkownik miał kwaterę w klasztorze Ś-go Józefa, w tej części budynku, która od szturmu ocalała. Zastałem go w złym humorze, przyśpieszonym krokiem chodzącego po izbie.
Gdy mu się zameldowałem, przystąpił do mnie i rzekł surowym głosem:
— Pięknie się acan popisał, niema co mówić. Proszę mi oddać swoją szpadę...
— Co to ma znaczyć, panie pułkowniku? — zapytałem mocno zdziwiony.
— To ma znaczyć, żeś acan aresztowany, a co gorsza, że masz być stawiony przed sąd wojenny.