Strona:PL Zieliński Gustaw - Manuela. Opowiadanie starego weterana z kampanii napoleońskiej w Hiszpanii.pdf/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bo tak był zajęty swoim planem, że na nasze przybycie nie zwrócił uwagi, zły, że ktoś śmiał mu wejść w drogę i wytrącić z ręki ofiarę, zwrócił bystre na mnie spojrzenie, a dostrzegłszy wielką moją młodość, z góry na mnie krzyknął:
— Precz, smarkaczu! to nie twoja sprawa... Wynoś mi się, bo cię każę za drzwi wyrzucić!
Krew uderzyła mi do głowy. Kapitan jeszcze nie dokończył tych słów, kiedy, pochwycony przeze mnie za kołnierz, z największą siłą odrzucony został na środek komnaty, — ja zaś, zająwszy miejsce pomiędzy nim a kobietą i nadstawiając szpadę, zawołałem:
— Nikczemniku! odtąd to jest moja sprawa... ze mną mieć będziesz do czynienia. Ja ci nie pozwolę najmniejszej krzywdy zrobić tej kobiecie.
— Żołnierze! — zakomenderował kapitan — weźcie go na bagnety!...
— Żołnierze! — krzyknąłem na Francuzów — broń do nogi!... Jeżeli się który krokiem posunie, każę strzelać! — Zwracając się zaś do moich: — Wiara! — zawołałem — wziąć na cel tych łajdaków, a za najmniejszem poruszeniem palić w łeb!
Moi żołnierze święcie wykonali rozkaz. Francuzi, widząc, że to nie żarty i z jaką siłą mają do czynienia, opuścili broń do nogi i wstecz, się cofnęli.
Kapitan był wściekły. Uderzył na mnie ze szpadą, ale cios moją sparowałem.
— To jest moja zdobycz! — zawołał.
— Kłamiesz!... — i nadstawiłem mu szpadę. — Ja ją obronić potrafię.
— Ha! kiedy tak — krzyknął kapitan — to ani moja, ani twoja!
Wyrwał pistolet z za pasa, zmierzył do kobiety, ale