Strona:PL Zieliński Gustaw - Manuela. Opowiadanie starego weterana z kampanii napoleońskiej w Hiszpanii.pdf/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mantylą, którą, w tył odrzucona, zaledwie się włosów trzymała. W jej obliczu malowała się zgroza, przerażenie i wściekłość; jej czarne — wielkie oczy, nakryte mocno zagiętymi lukami brwi czarnych, tak były natężone, że zdawało się, jakby z głowy wyskoczyć chciały. W obu rękach trzymała pistolety i z pewnym wyrazem dzikości śledziła ruchy podsuwających się ku niej Francuzów, jakby wybierając tylko, na którego się rzucić i do którego pierwej wypalić. Był to obraz lwicy, broniącej swoje lwięta. W komnacie bliżej wejścia leżało dwóch Francuzów zabitych, trzech zaś żołnierzy francuskich z nadstawionymi bagnetami zwolna posuwało się do kobiety, która wymierzonym pistoletem trzymała ich na wodzy; z drugiej strony obchodził ją kapitan francuski, od którego zasłaniała się drugim pistoletem. Francuzi widać nie mieli zamiaru jej zabić, tylko rozbroić i wziąć żywcem. Kobieta nie myślała się poddać, ale bronić do upadłego.

Wejście moje na czele dziesięciu żołnierzy zmieniło postać rzeczy. Kobieta wyraźnie upadła na duchu. Pistoletem w drżącej ręce wybierała ofiarę z trzech żołnierzy francuskich, a zwróciwszy całą swoją na nich uwagę, nie uważała, że z drugiej strony od kapitana większe jej grozi niebezpieczeństwo. Ten bowiem znacznie się naprzód posunął, i jednym skokiem byłby ją chwycił za rękę, a z drugiej szpadą pistolet wytrącił. Była to chwila stanowcza. Uczułem litość dla nieszczęśliwej i postanowiłem ją ocalić. Zwróciłem się więc w stronę najwięcej dla niej zagrożoną, a kiedy kapitan miał już wykonać ów skok stanowczy, podsunąwszy się szybko ku niemu, chwyciłem go za rękę i zawołałem:
— Kolego! czy ci nie wstyd walczyć z kobietą!...
Kapitan, który się podobnej sceny nie spodziewał,