Strona:PL Zieliński Gustaw - Manuela. Opowiadanie starego weterana z kampanii napoleońskiej w Hiszpanii.pdf/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

najniespodziewaniej z don Enrikiem. Ucieszyliśmy się sobie bardzo.
— Skądże się tu zjawiłeś, don Pablo? — zapytał.
— Wziąłem dymisyę i wracam do kraju.
— A to ci winszuję. Nie mogłeś nic mędrszego uczynić, jak opuszczając to piekło rozkiełznanych ludzkich namiętności, bo to, co się dotąd tu działo, jest niczem w porównaniu z tem, co jeszcze nastąpi. Przekonasz się kiedyś o prawdzie słów moich, że najdalej za lat parę ani jedna noga francuska na ziemi naszej nie zostanie, a wtedy Hiszpania odrodzi się, jak Feniks, z popiołów.
Potem mię zapytał, czy znowu gdzie jakich ran nie otrzymałem.
— Ech! to długa historya — rzekłem.
— A ja jednak chętnie jej posłucham, jeżeli tylko raczysz mi ją opowiedzieć.
Opowiedziałem mu więc całą historyę mojej miłości, z wszelkimi szczegółami, od początku aż do ostatniej katastrofy.
— Z tego wszystkiego widzę — rzekł, gdym skończył — żeś się podobał donnie Izabelli i chciała cię dla siebie zatrzymać, a przyjaciółkę rzucić w objęcia don Ramira. To się często tu u nas praktykuje. Ale widać, mój Pablo, że ty i Manuela nie musieliście być sobie przeznaczeni, kiedy nie mogliście się z sobą połączyć, być może nawet, że i lepiej się stało, bo, o ile z opowiadania twego osądzić mogłem, charaktery wasze nie odpowiadały sobie. Jej ognisty, twój więcej umiarkowany, zupełnie jak natura i klimat krajów, w których się urodziliście. Tobieby było w Hiszpanii za gorąco, za duszno i za ciasno między jej górami; tęskniłbyś do pól rozległych i do rzeźwiejszego powietrza. Jej byłoby znów za zimno pod waszem ołowianem niebem, za tęskno śród monotonnych płaszczyzn. Na każdym kroku brakłoby jej